wtorek, 12 maja 2015

CZY MASZ SENTYMENT DO GRZECHU?


A Jezus rzekł do niego: Żaden, który przyłoży rękę do pługa i ogląda się wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego.”

Łuk. 9:62

Wybierając życie w Królestwie Bożym musimy mieć świadomość, że od tej pory we wszystkich naszych czynach i decyzjach życiowych będziemy musieli kierować się miłością do Chrystusa. Musieli? Nie, to źle powiedziane. Będziemy chcieli. Pragnęli całym sercem. Oglądanie się wstecz na inne motywacje działania to jak oranie z głową odwróconą do tyłu – nie ma szans, aby bruzda szła równo – pole się marnuje, bo tak nigdy nie uprawisz pola dobrze. Bo co wyrośnie, to zostanie zniszczone przy zbiorach. Albo nie wyrośnie. Takiego oracza nie wpuszczają na pole.

Gdy wybieramy drogę za Chrystusem, to swoją dotychczasową drogę musimy zostawić. Gdy wybieramy sposób życia według zasad i praw głoszonych przez Chrystusa, musimy zrezygnować ze wszystkiego, co tym zasadom i prawom się sprzeciwia. Często niestety są to rzeczy bardzo nam miłe pomimo tego, że są złe. Jednak miłość do Chrystusa zobowiązuje. Jeżeli Jego ukochaliśmy ponad życie, to wszystko inne powinno zostać sprowadzone do wartości śmiecia w naszym sercu – nawet te rzeczy pozornie dobre, ale konkurujące w naszym sercu z Chrystusem.

Podobnie jest gdy chłopak zakochuje się w dziewczynie. Wtedy tylko ta jedna jest dla niego cudowna, a wszystkie inne – tchnące martwotą statystki. Jeśli jednak tak nie jest – a chłopak deklaruje miłość dziewczynie – wówczas powstaje zasadne pytanie o to, czy faktycznie naprawdę kocha on tę dziewczynę, której wyznał miłość.

Chrystus jest zazdrosnym Bogiem. Nie toleruje miłości do wielu bogów. Nie toleruje miłości do żadnego innego boga oprócz Niego. Jeżeli ktoś wybiera Jego – to wszyscy inni bogowie muszą zniknąć z naszego życia. Wszystko inne, co jest nam drogie sercu porównywalnie do tego, jak drogi jest nam Chrystus – musi zostać ukrzyżowane, tj. wyrzucone z naszego serca, pozbawione wartości w naszych oczach. Jeżeli tak się nie dzieje i kochamy Chrystusa oraz innych bogów – będziemy przechodzić przez ogień prób i doświadczeń, które postawią nas w sytuacjach konieczności dokonania wyboru i jednoznacznego opowiedzenia się, kogo kochamy bardziej i z kim chcemy naprawdę żyć. Kogo wybieramy. Chrystus nigdy nie zadowoli się miejscem równorzędnym z czymś tam lub kimś tam jeszcze. On musi być droższy od każdego innego człowieka, od każdej innej sprawy i każdej innej rzeczy w naszym życiu. Jeżeli tak nie jest – z czasem ustępuje z naszego życia CAŁKOWICIE. I w sumie jest to chyba zupełnie zrozumiałe. Bo nikt z ludzi także nie chciałby wiązać się na stałe i wchodzić w małżeństwo z kimś, kto ma podzielone serce pomiędzy więcej kobiet/mężczyzn. Żadna dziewczyna nie chciałaby kochać chłopaka, który sypia z inną. Podobnie chłopak nie chciałby dziewczyny, która rozbiera się przed innym. Nasz związek z Chrystusem porównywany jest w Nowym Testamencie właśnie do małżeństwa, gdzie Chrystus jest oblubieńcem (mężem), a wierni – oblubienicą (żoną).

Jeżeli obracasz się wstecz idąc do Chrystusa, to znaczy, że w sercu masz tęsknotę za tym, co zostawiłeś właśnie dla Chrystusa. A to znaczy, że twoje serce nie jest całkowicie oddane Chrystusowi. Że jest coś innego, co kochasz co najmniej równie mocno lub nawet mocniej niż Chrystusa, bo Chrystus nie przysłania swoim blaskiem blasku tej rzeczy w twoich oczach. Dlatego nie jesteś godzien Chrystusa. Nie jesteś godzien Jego wielkiej i cudownej miłości, najpiękniejszej i największej na świecie. Nie nadajesz się do Królestwa Bożego, bo tam właśnie rządzi miłość do Chrystusa – i to ona zwycięża wszystko, co złe. Nasza miłość do Boga jest naszym zwycięstwem też nad naszym wrogiem, szatanem.

Podobne zasady rządzą życiem. Jeżeli jesteś z dziewczyną, a myślisz o innej, to znaczy, że nie kochasz tej, z którą jesteś. Nie oddałeś jej serca. Sercem jesteś gdzieś daleko. Jesteś rozdwojony – ciało tu, serce tam. Nie jesteś godzien tej dziewczyny, aby zajmować jej serce i życie. Jeśli jest wartościowa – tym bardziej nie jesteś jej godzien, a jeśli nie jest wartościowa – to też nie powinieneś z nią być, bo w pewnym sensie nie jesteś jej godzien – bo też ma prawo do tego, aby ktoś pokochał ją całym, a nie rozdwojonym sercem. Nie powinieneś jej łudzić, zwodzić ani dawać nadziei, która nigdy się nie spełni – i ty o tym dobrze wiesz już teraz, że nadzieja ta się nie spełni. Bo już teraz jej nie kochasz tak, jak powinieneś, bo serce masz podzielone. Jeżeli jednak nie zostawisz jej, by nie dawać jej złudnej nadziei – będziesz odpowiedzialny za to, że stanie się gorsza na skutek twojej niewłaściwej postawy. Bóg cię z tego rozliczy. Bo żadna z takich spraw nie uchodzi ludziom na sucho. Dlatego jest tyle cierpienia w tych tematach, bo każdy myśli tylko o sobie, a nie o tym, ile cierpienia zadaje innym.

Jeżeli z powodu Chrystusa przestajemy kraść, to nie możemy z żalem wzdychać, ile to byśmy mieli kasy, gdybyśmy nie służyli Chrystusowi, bo np. wtedy moglibyśmy brać łapówki i coś tam zachachmęcić w księgowości, z podatkami, płatnościami, nierzetelnie potraktować pracownika. Jeżeli ze względu na Chrystusa rezygnujemy z rozwiązłości, to nie możemy potem godzinami tęsknić za tym, co byśmy robili, gdybyśmy mogli, ale, niestety (sic!), nie możemy z powodu wiary w Chrystusa. Jeżeli ze względu na Chrystusa przestajemy cudzołożyć, to nie możemy potem tęsknić za intymnymi relacjami z obcą. Czujesz o co mi chodzi, czujesz ten bezsens? Albo Chrystus jest dla nas wartością, albo nie jest. Nie ma sensu się oszukiwać. Jeżeli uznajesz Chrystusa za wartość bezkonkurencyjną – to wszystko inne musi po prostu Jemu ustąpić, być słabe w twoich oczach w zestawieniu z Chrystusem. Musi znaleźć się na marginesie serca, życia. Bo całe serce wypełnia teraz Chrystus, który stał się naszym życiem. I w Nim mamy pełnię. Wszystko, czego potrzebujemy. Spełnienie duszy. Sens życia. Zdroje żywej wody. Obfitość.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz