piątek, 15 maja 2015

KLUCZEM JEST TRWANIE, STAŁOŚĆ




„Tym, którzy przez trwanie w dobrym uczynku dążą do chwały i czci, i nieśmiertelności, da żywot wieczny;
Tych zaś, którzy o uznanie dla siebie zabiegają i sprzeciwiają się prawdzie, a hołdują nieprawości, spotka gniew i pomsta.”

Rzym. 2:7-8

Tak, „trwanie” to bardzo istotna cecha życia i postawy chrześcijanina: trwanie w nadziei, w wierze, w niezachwianej ufności ku Bogu, w dobrym uczynku...

Właśnie dzisiaj w powyższym fragmencie uderzył mnie szczególnie ten aspekt stałości. Stałości w podjętym dobrym dziele. Bo w życiu naśladowcy Chrystusa wcale nie chodzi o jakieś jednorazowe akty „strzeliste”, ale właśnie o stałość, wytrwałość w tym, co dobre. Chodzi o „trwanie”, o „trwanie w dobrym uczynku”, czyli w nieustannym czynieniu dobra, a nie tylko o chwilowe czy wręcz jednorazowe poświęcenie. Bo tylko taka postawa i działanie przekonuje Boga – ale, o dziwo, nie tylko Boga, ale także i ludzi. Bo chyba nikt nie będzie pod wrażeniem choćby nawet wielkiego, ale „słomianego” zapału; natomiast wobec jakiejś długotrwałej dobrej i pięknej postawy – i owszem, a nawet bardzo. Na Bogu robi wrażenie jak widać to samo, co i na ludziach: żeby coś było naprawdę piękne, to musi być nie tylko piękne, ale i trwałe, tj. trwające w długim czasie – dopóki życia. Bo jeśli coś pięknego trwa tylko jakiś określony czas, może nawet tylko moment, chwilkę – to tak naprawdę raczej tylko rozdrażnia, a nie wzbudza podziw czy zachwyt – bo potem pozostawia po sobie tylko jeszcze większą pustkę i ból niż to było wcześniej.

Warto podkreślić, że jeżeli człowiek ustanie w czynieniu dobra i zwróci się ku złemu choćby nawet dopiero pod koniec życia, to i tak ściągnie na siebie hańbę i złą sławę, i nie będzie się pamiętało jego wcześniejszych dobrych uczynków. Zapisze się na czarnych kartach historii. Niestety tak to działa. Bo w życiu nie chodzi przecież o piękne całowanie i przytulanie tylko w okresie narzeczeństwa – bo to każdy łatwo może osiągnąć – ale o piękne całe życie, również po ślubie; tak, o to właśnie chodzi. O piękną miłość przez całe życie, a nie tylko w okresie początkowego zakochania. I dopiero coś takiego robi na mnie wrażenie. Ogromne wrażenie. A na Tobie?

Ale jest możliwa i druga opcja. Ktoś, kto źle postępował przez całe życie nagle postanawia zmienić swoje życie. Zwraca się ku dobru. Pozostawia to, co złe. Staje się gorliwym wykonawcą dobra. Czy taki człowiek robi wrażenie? Tak, na mnie robi. Dobro, którego gorliwym rzecznikiem się staje, jakby przykrywa całe to zło, które było w jego życiu do tej pory – i historia zapisuje go na jasnych kartach zapamiętując go jako człowieka, w którym obudziło się sumienie, człowieczeństwo... i który swoimi dobrymi uczynkami wynagradza te złe – jak celnik Zacheusz, który uwierzył w Jezusa. Od razu zrobił radykalny remanent swojego życia: „Zacheusz zaś stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę majątku mojego daję ubogim, a jeśli na kim co wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób.” Łuk. 19:8. Zacheusz zapisał się na chlubnych kartach historii. Został uczniem Chrystusa i gorliwym rzecznikiem dobra (wraz z przyjaciółmi, których zaprosił na spotkanie z Chrystusem, i którzy również uwierzyli w Jezusa będąc pod wielkim wrażeniem Jego osoby); do tej pory zadziwia i robi na nas wrażenie to, jak bardzo radykalnie Zacheusz potrafił zmienić swoją postawę i życie. Ze słynącego z nieuczciwości zawodu celnika potrafił odbić od reszty, stał się wyznawcą Chrystusa, który – w odróżnieniu od kolegów po fachu – zaczął żyć sprawiedliwie. Nadal był celnikiem – ale to było już całkiem inne życie... 
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz