środa, 13 maja 2015

A JA MYŚLAŁEM, ŻE BĘDĘ MÓGŁ ZNIEŚĆ TO CIERPIENIE...


O, jak mnie boli moja rana! Mój cios jest nieuleczalny! A ja myślałem, że będę mógł znieść to cierpienie.
Lecz mój namiot jest zniszczony i wszystkie moje sznury są zerwane: moi synowie odeszli ode mnie i nie ma ich. Nikt już nie rozepnie mojego namiotu, nikt nie rozciągnie moich zasłon.”

Jer. 10:19-20

Prorok mówi tu o niezwykłym cierpieniu swojego narodu z powodu grzechu, z którym to cierpieniem całkowicie się utożsamia. I chociaż sam rodziny nie posiada, to jednak o losie swojego ludu mówi tak, jak o losie swojej najbliższej rodziny. Bardzo płacze i rozdziera mu się serce, gdy widzi cierpienia, jakie nadchodzą na jego lud. Jeszcze co prawda nie nadeszły, ale jest pewien, że nadejdą – oczyma wiary je widzi. Wiary w Boże objawienie. Bo Bóg mu objawił, co się stanie z narodem, który odstąpił od Boga. Z jego narodem. I wszystko dokładnie tak się później stało, jak prorok zapowiedział.

Podobnie i nasza dusza znosi katusze, gdy widzimy cierpienie, które dotyka osoby, które kochamy. Wtedy przeżywamy wszystko tak samo, jak by to wszystko, co ich spotyka, spotykało nas osobiście – czujemy się tak, jak byśmy to właśnie my cierpieli, jest nam strasznie przykro, boli nam dusza.

Bóg objawił Jeremiaszowi, co się stanie z Izraelem z powodu grzechu, jakiego się dopuścił. Objawił, że zostanie pozbawiony swoich domów i dzieci, że pójdą na wygnanie – że namioty ich będą zniszczone, sznury zerwane (ogniska domowe, więzy rodzinne, rodziny), że nikt ich nie naprawi, że synów już nie ma, bo albo zginęli albo poszli do niewoli i nie wrócą. Niewola babilońska Izraela miała trwać aż siedemdziesiąt lat, aby ziemia mogła wziąć należny jej sabatowy odpoczynek, którego Izrael nie chciał jej dać, choć Bóg tego od nich wymagał. Izrael złamał Boże przykazanie – dlatego nadchodził czas, kiedy będą musieli spłacić całe zadłużenie, jakie mieli u Boga z tego tytułu względem swojej ziemi. Skoro nie chcieli przestrzegać przykazania wtedy, kiedy była na to pora, to teraz będą musieli przestrzegać tego z przymusu – ziemia odbierze cały odpoczynek, jaki się jej należy dlatego, że nie będzie więcej jej ciemięzców – pójdą do niewoli.

Żydzi myśleli, że wykiwają Pana Boga – no bo co to za bzdurny przepis, żeby ziemia leżakowała nieuprawiana w latach szabatowych, które Bóg określił. Przecież to takie straty plonów. Marnotrawstwo. Mniejsza możliwość zarobienia kasy. A skoro przykazanie nie przelicza się na kasę, to jest głupie, prawda? Skoro przykazanie nie przelicza się na zyski, to jest bez sensu, prawda? Zyski w jakimkolwiek sensie, nie tylko materialnym. Niejeden w prostactwie swoim tak myśli. Ale Pana Boga nie da się oszukać. Ludzie, którzy nie chcą przestrzegać Bożych przykazań i oddawać Bogu tego, co mu się należy zgodnie z przykazaniami – stają potem w sytuacjach bez wyjścia, w których MUSZĄ oddać to, co Bogu zagrabili. Oczywiście dzieje się to już w inny sposób, niż to miało być początkowo – i choć może ktoś inny też nie skorzystał, kto powinien był skorzystać na przestrzeganiu przez nich danego przykazania, to jednak oni sami też nie odnoszą na tym żadnych korzyści. I tak np. ludzie chciwi ograbując Boga z należnych Mu dziesięcin lub nie płacąc podatków nie mają błogosławieństwa dla swoich przedsięwzięć, spadają na nich niespodziewane i nieoczekiwane wydatki i straty, coś się nagle psuje, ktoś choruje (wydatki na leczenie, brak pracownika – dodatkowe koszty) lub inne nieszczęścia, których nie byli w stanie uniknąć – i muszą straty nadrabiać właśnie tymi zaoszczędzonymi na łamaniu Bożych przykazań zaskórniakami. I w ten sposób kasę ukradzioną Bogu i tak tracą, nic nie zyskując na swojej przebiegłości i sprycie – tyle że może nie w formie dziesięcin, podatków czy wypłat należnych pracownikom, ale w formie odbudowywania strat na skutek jakichś tam złych zbiegów okoliczności typu zguba, choroba (bo wtedy nie można pracować i zarabiać), złośliwość ludzka, wypadki czy nawet kataklizmy. Innym przykładem może być człowiek, który nie pomógł bliźniemu, gdy ten był w potrzebie i powinien był mu pomóc, ale zatwardził swoje serce i nie pomógł mu – pewnego dnia sam znajdzie się w potrzebie, w której nikt mu nie udzieli pomocy – i to, co kiedyś „zaoszczędził” nie pomagając drugiemu, teraz będzie musiał spłacić wraz z odsetkami. Niestety, tak działają żelazne Boskie prawa, rządzące naszym życiem. Nie da się ich przeskoczyć, bo Bóg uczy i wychowuje wszystkich – i to bez względu na osobę – zarówno jednostki, jak i narody. Bo Bóg ma na myśli to, co najważniejsze: abyśmy nie stracili wieczności. Bo wieczność nie kończy się nigdy. Dlatego podsyła nam różne lekcje, żebyśmy nauczyli się myśleć i wyciągać wnioski zawczasu.

Prorok Jeremiasz bardzo przeżywa nieszczęścia, które przyjdą na jego naród tak, jakby one miały dotyczyć jego osobiście i jego najbliższej rodziny. Bardzo cierpi. Tak jest zawsze, kiedy kogoś kochamy – nigdy nie cieszymy się z jego nieszczęścia, nawet jeśli jest całkowicie zasłużone. Płaczemy nad nim tak, jak byśmy to my sami cierpieli (np. dyscyplinowanie dzieci nie sprawia przyjemności rodzicom, bo je kochają). Boli to nas, nie cieszy. A nawet jeśli tego typu sytuacja sądu Bożego dotyka naszych nieprzyjaciół i wrogów, to też nie cieszymy się z tego, ale płaczemy. Bo wiemy, jak to boli, czujemy ten ból, wiemy, jaki jest straszny. A z czyjegoś bólu nigdy nie można się cieszyć. Bo jeżeli cieszymy się z czyjegoś bólu i cierpienia, to wtedy Bóg może zwrócić się przeciwko nam i stać się naszym wrogiem – bo też i stajemy się winni przez nasze zachowanie. A nie życzę nikomu mieć Boga za przeciwnika.

Nie możemy być nieczuli na czyjąś krzywdę ani cieszyć się z niej, bo Bóg taki nie jest. A On powiedział, że do Niego mamy być podobni tak, jak dzieci są podobne do rodziców. Bóg mówi, że gdy karze nas, to wcale nie cieszy się z tego, ale w sercu płacze. Bóg powiedział o Izraelu, że jeżeli ten będzie grzeszyć, to będzie zmuszony ich karać – ale nie z radością, o nie. Powiedział, że z jednej strony będzie karał, ale z drugiej – w ukryciu płakać będzie. Bo Bóg jest prawdziwą, najprawdziwszą miłością – daje nam przykład postępowania i życia. Bóg bardzo kocha ludzi. Ale Bóg jest przecież nie tylko miłością, ale i sprawiedliwością. Oprócz miłości są również wymagania sprawiedliwości – i nie można ich lekceważyć i pomijać. One muszą zawsze współgrać, iść w parze.

„Słuchajcie, nadstawcie uszu, nie wynoście się, gdyż Pan to mówi!
Oddajcie Panu, waszemu Bogu, chwałę, zanim zapadnie ciemność i zanim wasze nogi się potkną o mroczne góry. Gdy będziecie wyglądać światła, On zamieni je w ciemność i obróci w pomrokę!
A jeżeli tego nie usłuchacie, moja dusza w ukryciu płakać będzie z powodu waszego wygnania i moje oko zaleje się łzami, że trzoda Pana pójdzie do niewoli.”
Jer. 13:15-17







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz