„O,
jak mnie boli moja rana! Mój cios jest nieuleczalny! A ja myślałem,
że będę mógł znieść to cierpienie.
Lecz
mój namiot jest zniszczony i wszystkie moje sznury są zerwane: moi
synowie odeszli ode mnie i nie ma ich. Nikt już nie rozepnie mojego
namiotu, nikt nie rozciągnie moich zasłon.”
Jer. 10:19-20
Prorok mówi tu o niezwykłym cierpieniu swojego narodu
z powodu grzechu, z którym to cierpieniem całkowicie się
utożsamia. I chociaż sam rodziny nie posiada, to jednak o losie
swojego ludu mówi tak, jak o losie swojej najbliższej rodziny.
Bardzo płacze i rozdziera mu się serce, gdy widzi cierpienia, jakie
nadchodzą na jego lud. Jeszcze co prawda nie nadeszły, ale jest
pewien, że nadejdą – oczyma wiary je widzi. Wiary w Boże
objawienie. Bo Bóg mu objawił, co się stanie z narodem, który
odstąpił od Boga. Z jego narodem. I wszystko dokładnie tak się
później stało, jak prorok zapowiedział.
Podobnie i nasza dusza znosi katusze, gdy widzimy
cierpienie, które dotyka osoby, które kochamy. Wtedy przeżywamy
wszystko tak samo, jak by to wszystko, co ich spotyka, spotykało nas
osobiście – czujemy się tak, jak byśmy to właśnie my
cierpieli, jest nam strasznie przykro, boli nam dusza.
Bóg objawił Jeremiaszowi, co się stanie z Izraelem z
powodu grzechu, jakiego się dopuścił. Objawił, że zostanie
pozbawiony swoich domów i dzieci, że pójdą na wygnanie – że
namioty ich będą zniszczone, sznury zerwane (ogniska domowe, więzy
rodzinne, rodziny), że nikt ich nie naprawi, że synów już nie ma,
bo albo zginęli albo poszli do niewoli i nie wrócą. Niewola
babilońska Izraela miała trwać aż siedemdziesiąt lat, aby ziemia
mogła wziąć należny jej sabatowy odpoczynek, którego Izrael nie
chciał jej dać, choć Bóg tego od nich wymagał. Izrael złamał
Boże przykazanie – dlatego nadchodził czas, kiedy będą musieli
spłacić całe zadłużenie, jakie mieli u Boga z tego tytułu
względem swojej ziemi. Skoro nie chcieli przestrzegać przykazania
wtedy, kiedy była na to pora, to teraz będą musieli przestrzegać
tego z przymusu – ziemia odbierze cały odpoczynek, jaki się jej
należy dlatego, że nie będzie więcej jej ciemięzców – pójdą
do niewoli.
Żydzi myśleli, że wykiwają Pana Boga – no bo co to
za bzdurny przepis, żeby ziemia leżakowała nieuprawiana w latach
szabatowych, które Bóg określił. Przecież to takie straty
plonów. Marnotrawstwo. Mniejsza możliwość zarobienia kasy. A
skoro przykazanie nie przelicza się na kasę, to jest głupie,
prawda? Skoro przykazanie nie przelicza się na zyski, to jest bez
sensu, prawda? Zyski w jakimkolwiek sensie, nie tylko materialnym.
Niejeden w prostactwie swoim tak myśli. Ale Pana Boga nie da się
oszukać. Ludzie, którzy nie chcą przestrzegać Bożych przykazań
i oddawać Bogu tego, co mu się należy zgodnie z przykazaniami –
stają potem w sytuacjach bez wyjścia, w których MUSZĄ oddać to,
co Bogu zagrabili. Oczywiście dzieje się to już w inny sposób,
niż to miało być początkowo – i choć może ktoś inny też nie
skorzystał, kto powinien był skorzystać na przestrzeganiu przez
nich danego przykazania, to jednak oni sami też nie odnoszą na tym
żadnych korzyści. I tak np. ludzie chciwi ograbując Boga z
należnych Mu dziesięcin lub nie płacąc podatków nie mają
błogosławieństwa dla swoich przedsięwzięć, spadają na nich
niespodziewane i nieoczekiwane wydatki i straty, coś się nagle
psuje, ktoś choruje (wydatki na leczenie, brak pracownika –
dodatkowe koszty) lub inne nieszczęścia, których nie byli w stanie
uniknąć – i muszą straty nadrabiać właśnie tymi
zaoszczędzonymi na łamaniu Bożych przykazań zaskórniakami. I w
ten sposób kasę ukradzioną Bogu i tak tracą, nic nie zyskując na
swojej przebiegłości i sprycie – tyle że może nie w formie
dziesięcin, podatków czy wypłat należnych pracownikom, ale w
formie odbudowywania strat na skutek jakichś tam złych zbiegów
okoliczności typu zguba, choroba (bo wtedy nie można pracować i
zarabiać), złośliwość ludzka, wypadki czy nawet kataklizmy.
Innym przykładem może być człowiek, który nie pomógł
bliźniemu, gdy ten był w potrzebie i powinien był mu pomóc, ale
zatwardził swoje serce i nie pomógł mu – pewnego dnia sam
znajdzie się w potrzebie, w której nikt mu nie udzieli pomocy – i
to, co kiedyś „zaoszczędził” nie pomagając drugiemu, teraz
będzie musiał spłacić wraz z odsetkami. Niestety, tak działają
żelazne Boskie prawa, rządzące naszym życiem. Nie da się ich
przeskoczyć, bo Bóg uczy i wychowuje wszystkich – i to bez
względu na osobę – zarówno jednostki, jak i narody. Bo Bóg ma
na myśli to, co najważniejsze: abyśmy nie stracili wieczności. Bo
wieczność nie kończy się nigdy. Dlatego podsyła nam różne
lekcje, żebyśmy nauczyli się myśleć i wyciągać wnioski
zawczasu.
Prorok Jeremiasz bardzo przeżywa nieszczęścia, które
przyjdą na jego naród tak, jakby one miały dotyczyć jego
osobiście i jego najbliższej rodziny. Bardzo cierpi. Tak jest
zawsze, kiedy kogoś kochamy – nigdy nie cieszymy się z jego
nieszczęścia, nawet jeśli jest całkowicie zasłużone. Płaczemy
nad nim tak, jak byśmy to my sami cierpieli (np. dyscyplinowanie
dzieci nie sprawia przyjemności rodzicom, bo je kochają). Boli to
nas, nie cieszy. A nawet jeśli tego typu sytuacja sądu Bożego
dotyka naszych nieprzyjaciół i wrogów, to też nie cieszymy się z
tego, ale płaczemy. Bo wiemy, jak to boli, czujemy ten ból, wiemy,
jaki jest straszny. A z czyjegoś bólu nigdy nie można się
cieszyć. Bo jeżeli cieszymy się z czyjegoś bólu i cierpienia, to
wtedy Bóg może zwrócić się przeciwko nam i stać się naszym
wrogiem – bo też i stajemy się winni przez nasze zachowanie. A
nie życzę nikomu mieć Boga za przeciwnika.
Nie możemy być nieczuli na czyjąś krzywdę ani
cieszyć się z niej, bo Bóg taki nie jest. A On powiedział, że do
Niego mamy być podobni tak, jak dzieci są podobne do rodziców. Bóg
mówi, że gdy karze nas, to wcale nie cieszy się z tego, ale w
sercu płacze. Bóg powiedział o Izraelu, że jeżeli ten będzie
grzeszyć, to będzie zmuszony ich karać – ale nie z radością, o
nie. Powiedział, że z jednej strony będzie karał, ale z drugiej –
w ukryciu płakać będzie. Bo Bóg jest prawdziwą, najprawdziwszą
miłością – daje nam przykład postępowania i życia. Bóg
bardzo kocha ludzi. Ale Bóg jest przecież nie tylko miłością,
ale i sprawiedliwością. Oprócz miłości są również wymagania
sprawiedliwości – i nie można ich lekceważyć i pomijać. One
muszą zawsze współgrać, iść w parze.
„Słuchajcie,
nadstawcie uszu, nie wynoście się, gdyż Pan to mówi!
Oddajcie
Panu, waszemu Bogu, chwałę, zanim zapadnie ciemność i zanim wasze
nogi się potkną o mroczne góry. Gdy będziecie wyglądać światła,
On zamieni je w ciemność i obróci w pomrokę!
A
jeżeli tego nie usłuchacie, moja dusza w ukryciu płakać będzie z
powodu waszego wygnania i moje oko zaleje się łzami, że trzoda
Pana pójdzie do niewoli.”
Jer. 13:15-17
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz